Niesamowitą siłą tej pozycji jest jej realizm i oddanie
charakterów ludzkich. W ten świat bardzo łatwo wsiąknąć i w nim zostać na dłużej. Całokształt jego sprawia nieodparte wrażenie bogatego,
pełnego życia i przekonywującego w pełni. Ja od razu wiedziałem gdzie się znajduje.
Dodatkowo nie ma problemów z logiką, pozbawiony jest zgrzytów, potknięć, niespójności. Opiera się mocno na naszej rzeczywistości, nie ma w nim praktycznie magii, pojawia
się ona sporadycznie i znika równie szybko pozostawiając czytelnika w domysłach.
Zwolennicy klimatów panujących w Pieśni Lodu i Ognia poczują się jak w domu.
Protagonistka Zemsty Najlepiej smakuje na zimno jest
pochłonięta całkowicie oddana swemu celowi. Nie posiada zupełnej odporności na
skutki swych działań. Ich konsekwencje ścigają ją często i gęsto. To udowadnia
że termin człowieczeństwa nie jest jej obcy, staje się kimś kogo można zrozumieć. Bardzo to do
mnie przemawiało. W którymś momencie sam nie wiedziałem czy ją popieram czy
nie. Pytanie, które zadaje książka wydaje się być bardzo proste i brzmi: czy cel uświęca
środki ?I autor nie daje na nie jednoznacznej odpowiedzi, tylko zostawia pole
do popisu czytelnikowi.
Poza panią Monzo Murcatto w książce znajdziemy całą plejadę postaci
pobocznych i wcale nie są oni gorsi od niej. Mają tylko mniej miejsca w
książce. Świetnym bohaterem jest Nicomo Cosca przykładowo. Niby trochę
zalatujący sztampą najemnik lubiący wypić, ale chowa on niejednego asa w
rękawie i nie waha się ich użyć gdy zachodzi taka potrzeba. Dalej mamy
kompletnie nieobliczalnego Przyjaznego, którego nawyk liczenia wszystkiego zawsze
niepokoi. Potem truciciel i jego asystentka, oboje inteligentni, na swój sposób
uczciwi we wszystkim co robią i szczerzy. Dodatkowo znajdziemy także Dreszcza, którego przemiana
straszy właściwie cały czas. Ogólnie rzecz ujmując na pewno znajdziecie kogoś
komu będziecie kibicować w tej całej historii i na pewno nie będzie to postać
banalna. Abercrombie chyba po prostu takich nie potrafi pisać i chwała mu za
to.
Fabularnie stoi nasza pozycja naprawdę dobrze. Kilka scen
jest niezwykle zajmujących, sprawiających że na pewno nie odłożycie jej prędko z
powrotem na półkę. Zapamiętam je na dłużej bez cienia wątpliwości. Skala poszczególnych
momentów rośnie wraz z rozwojem fabuły aby w epilogu osiągnąć apogeum. Całość
jest napisana według dyrektywy Hitchocka o trzęsieniu ziemi na początku i tym co następuje potem i konsekwentnie się tego trzyma i
wychodzi jej to jak najbardziej na dobre.
Świat przedstawiony gdzie będziemy przeżywać epickie
przygody w raz z naszą dzielną drużyną nieustraszonych nie należy do
oryginalnych specjalnie, ani stanowiących w gruncie rzeczy istotny element
całej opowieści. Ta historia mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek a i tak byśmy
ją czytali, bo nie o miejsce tego wszystkiego tu chodzi. Autor po prostu daje
sobie scenografie bez specjalnego rozmachu aby rozegrać scenę, którą sobie
zaplanował. I to widać i działa w każdym momencie więc nie mam pretensji o brak
rozbudowanych opisów. Ewidentnym przewinieniem za to jest brak mapy, która by
pomogła się zorientować gdzie bohaterowie są właściwie i ile im zostało do
ostatecznego celu.
Stylowo u Brytyjczyka nie ma na co narzekać. Jest brutalnie,
momentami zabawnie, bardzo konkretnie. Nie ma zbędnych zdań, wyraźnie dających
się we znaki dłużyzn. Jak jest przestój w wartkiej akcji to ma on swoje
miejsce, i nie jest po prostu wypełniaczem czasu pełnym filozoficznych wypocin
pisarza, tylko mamy w takich miejscach plany, romanse, dialogi i inne potrzebne
na pogłębienie historii i postaci rzeczy. Nie jest też on specjalnie wyszukany, ale tego wymaga fabuła. Nie
może być wyrafinowanych porównań, czy też słownictwa gdzie mamy do czynienia z
często i gęsto lejącą się krwią. O tak jej nam nie zabraknie w powieści.
Podsumowując książka jest pozycją dla tych co szukają czegoś
z interesującymi bohaterami, bez supermocy czy innych podobnych rzeczy. Historia ta to rzecz przepełniona trupami, ale zawsze w imię wyższego dobra. Opowiada o ludziach, ich motywacjach, psychice czy też rozterkach. Na upartego
znajdziemy też tam odrobinę filozofii zwłaszcza z ust Cosci czy tez truciciela,
ale to taki drobny dodatek do znakomitej pozycji. Do tego co zaznaczyłem
wcześniej świetnie napisanej. Jak lubicie to co oferuje Saga Martina,
Abercrombiego możecie brać w ciemno.