Tytan jednak się pojawił na rynku po wielu latach
zapowiedzi, ale pod zmienioną nazwą – Overwatch. Z oryginalnego zamysłu ostały
się zarysy fabuły, dynamika rozgrywki oraz część stylu graficznego. I trzeba
przyznać, jest to niezwykle udany renesans tytułu. Wyszła z całości jedna z
najważniejszych premier tego roku, która już na starcie podbiła świat
sprzedając się w 10 – milionach egzemplarzy. W tej recenzji postaram się
wyjaśnić skąd ten fenomen się pojawił, i czy zasłużenie.
Z czym właściwie mamy do czynienia ? To FPS połączony w
bardzo ciekawy sposób z elementami gry MOBA, co przejawia się tym że mamy na
starcie dwadzieścia jeden postaci( niedługo pojawi się kolejna i na pewno nie
jest to ostatnia), bardzo różnorodnych trzeba dodać. Każda z nich ma odmienny
zestaw umiejętności, historię, kwestie wypowiadane, skórki, i wiele innych
aspektów. Przykładowo mamy samuraja z kataną, niezwykle mobilnego Genjiego,
który ciska shurikenami, oraz dobija wrogów szybkim zamachem mieczem, o ile
damy mu się podejść. Jest też jego brat Hanzo. On z kolei jest doskonałym
łucznikiem ze strzałą rozpryskową, rażącą obszarowo wrogów, albo ze swoistym
sonarem skanującym na małym obszarze obecność przeciwników, i ujawniającym ich
pozycje. Przykłady można by przytaczać do wyczerpania zasobu postaci. Dość
powiedzieć że każda z nich pełni w zamyśle twórców określoną rolę, na które
składają się atak, obrona, wsparcie i bycie tankiem. Godne wzmianki jest też to
że balans postaci jest w dużej mierze zachowany. Oczywiście wymaga on poprawek,
ale już widać, że twórcy się nauczyli na swych poprzednich tytułach, oraz
potrafią słuchać społeczności. Obie te rzeczy są pożądane jak najbardziej.
Co stanowi spory plus Overwatcha że nie jest on zwykłym
deathmatchem, gdzie chodzi o to kto zabije jak najwięcej osób w jak najkrótszym
czasie, ale jest ściśle nastawiony na współpracę. Często bez postaci wsparcia,
czy też tanka osiągnięcie sukcesu jest niemożliwe. A co właściwie jest naszym
celem ? Są cztery tryby gry, które są rozgrywane na 12 mapach, po trzy do każdego
z nich. Są to eskorta( na początku mapy znajduje się ładunek, przy którym musi
stać przynajmniej jedna osoba, aby posunąć go do przodu). Zadaniem przeciwników
jest oczywiście nie dopuścić do tego aby ta „przesyłka” dotarła do celu. Dalej
mamy do czynienia z obroną punktów, drużyna atakująca aby go przejąć musi
przebywać na nim przez określony czas. Przedostatnim jest wpierw przejęcie
danej lokacji, a potem utrzymanie go, gdzie co sekundę rosną nam wartości
procentowe. 100% dla którejś ze stron to koniec rundy, których to mamy trzy.
Ostatnią rzeczą, która może nam się przytrafić(mapy są losowane ze wspomnianej
puli) to hybryda pierwszych dwóch wspomnianych( najpierw bronimy punktu, a jak
nam się nie uda mamy krótką eskortę).
Rzeczą godną uwagi jest fakt, że wszystkie te mapy są oparte
na klimacie i architekturze przypominających realne miejsca na mapie naszego
świata. Dla przykładu mamy wybrzeżne, greckie polis, słynną drogę 66, czy tez
sam Hollywood. To wszystko jest bogate w detale, szczegółowe i rzeczywiście łatwo
uwierzyć, że właśnie walczymy na jednej z ulic Londynu. To oczywiście jest
dużym plusem gry. Jeszcze do tego dochodzi fakt, że te miejsca są pełne różnych
alternatywnych przejść, i często można zaatakować przeciwnika z tyłu, z boku,
tam gdzie się tego nie spodziewa. Tylko naprawdę momentami jest jedyna słuszna
droga przedostania się do celu.
Technicznie Overwatch jest zrobiony bardzo dobrze. Rzadko
mamy do czynienia z sytuacją rozłączenia się z serwerem z przyczyn od twórców
gry. Przy tym co się działo przy Diablo III na samym starcie, to spory krok
naprzód. Dalej graficznie wszystko jest dopieszczone do wysokiego poziomu.
Postacie mają bardzo estetyczne modele, bronie też nie są gorsze, efekty
umiejętności, wybuchy wszystko jest bez problemu do odróżnienia i nie mamy
problemów z identyfikacją, kto kim jest i czym strzela. Dźwiękowo jest wręcz
rewelacyjnie. Każda mapa ma swoją unikalną ścieżkę dźwiękową, odgłosy broni,
też są niepowtarzalne. W grze dodatkowo został zaimplementowany zaawansowany
system „dystrybucji” odgłosów, aby ułatwić rozpoznanie kierunku z którego ktoś
właśnie w nas ładuje magazynek, albo robi co innego.
Elementem obowiązkowym teraz w wielu grach opartych na
rozgrywce sieciowej jest system progresu, który objawia się w grze dostawianiem
doświadczenia za każdą potyczkę. Zdobycie pewnej ilości tegoż powoduje
zwiększenie poziomu, co daje nam skrzynkę w której znajduje się cztery losowo
generowane kosmetyczne przedmioty na daną postać ( kwestie, skórki, graffiti i
inne takie). Mają one także różny stopień rzadkości od pospolitych, przez
rzadkie, po epickie, czy ostatecznie legendarne. Te „łupy” jak zostało to
nazwane przez autorów można też kupić za realne pieniądze. Można też to
wszystko zdobyć za walutę obecną w grze.
Blizzard zadbał też o tło całości. Mamy aż cztery póki co filmy animowane opowiadające głownie genezę albo relacje między postaciami, mamy komiksy krótkie dotyczące wielu z nich, oraz samą historię czym jest i co reprezentuje Overwatch. Każda z tych rzeczy jest dopieszczona do ostatniego szczegółu, i nie można tych postaci pomylić. Wszystkie mają pewne cele, powody dla którego dołączyły, bądź też odłączyły się od organizacji. Całość to tylko uwiarygadnia potyczki, zwłaszcza że te filmiki dzieją się na mapach, które są obecne w grze.
Niedawno pojawiła się opcja grania „na poważnie” czyli
kompetytywnie. Blizzard sam przyznał że ten typ rozgrywki, jest do połowy
sierpnia testowy, gdzie próbują znaleźć optymalne rozwiązania dla graczy.
Niestety ale ta próba wprowadzenia tzw. rankedów ma więcej wad
niż zalet. Poczynając od najważniejszej rzeczy czyli oddzielnego segregowania
tych co grają sami od drużyn, po naliczanie rang, kary za wychodzenie i ogólnie
system ponownego dołączania, nagrody za ten sezon, rzut monetą, „sudden death”.
Jak widzicie jest tego sporo i można by tego jeszcze dodać.
Podsumowując Overwatch ma naprawdę spory potencjał, aby wbić
się klinem do sceny e-sportoweji dłużej tam pozostać (o ile da radę wrzucać do
gry nową zawartość w akceptowalnych odcinkach czasowych), stać się też grą dla
„niedzielnych graczy”. Musi jedynie zrobić dwie rzeczy. Przebudować system
grania kompetetywnego, oraz cały czas dbać o balans i dodawać nowe postacie,
skórki, mapy. Jak jedna chociaż z nich zawiedzie, niestety ale gra może o wiele
szybciej upaść niż przykładowo Diablo.