wtorek, 1 marca 2016

Mroczna, dojrzała, abstrakcyjna Czarodziejka z Księżyca.

Dziś kolejna recenzja anime, które miałem przyjemność oglądać a mianowicie Mahou Shoujo Madoka Magika. I muszę otwarcie przyznać że jest to pod paroma względami najdziwniejsza rzecz jaką w życiu widziałem, co stanowi o jej oryginalności, ale też nie jest to japońska animacja dla każdego.

Zacznijmy od tego że głównymi bohaterami są małe dziewczynki chodzące jak normalne do szkoły, dyskutujące zawzięcie (mówiąc eufemistycznie) na korytarzach, przerwach i tak dalej. Pewnego dnia gdy ratują pewne stworzenie ich życie się zmienia nie do poznania. Wtedy się zaczyna prawdziwa historia, którą poznacie sami. Na początku jest ciężko połapać się o co w tym chodzi i są momenty gdzie człowiek ma trochę dość, ale potem wręcz chłonie się to wszystko mniej więcej tak jak sucha gąbka wodę. Seria jest dość krótka i na pewno nie będziecie narzekać na dłużyzny. Akcja posuwa się do przodu w różnym tempie, są momenty wyciszenia i gwałtownych wybuchów wydarzeń.

Momenty sielankowe zawierają jeden z najsilniejszych punktów tego anime czyli dialogi. Zwłaszcza w późniejszych epizodach stoją one na naprawdę wysokim poziomie i z ogromną chęcią czytałem je po kilka razy analizując. Naprawdę warto się na nich skupić i posłuchać co te dziewczynki mają do powiedzenia.

Bohaterki przysparzają problemów w ocenie, bo są jednocześnie bardzo dojrzałe w niektórych kwestiach, a w innych tak dziecinne i naiwne że ciężko uwierzyć że to te same osoby.  Niestety ta produkcja należy do gatunku mahou shoujo, co narzuca pewne ramy. Twórcy co trzeba im oddać dosyć luźno je traktują, ale dalej zachowali niestety najbardziej irytujące cechy charakterystyczne. Należy do nich konieczna ilustracja stereotypowych problemów nastolatek czyli romanse, makijaż i inne tego typu sprawy. Niestety razi też naiwność w niektórych przypadkach oraz brak jakiejś logiki czy umiejętności wyciągania wniosków, ale może zapomniałem jak to jest mieć te naście lat. 

Zwłaszcza jedna z postaci wybija się ponad przeciętność, nie schodzi poniżej pewnego poziomu i pozostaje na nim całą serię. Druga  z nich stanowi jakby przeciwieństwo bo na mój gust ma o wiele większy potencjał, który ujawnia dopiero w dwóch ostatnich odcinkach. Tak to nie robi praktycznie nic innego tylko denerwuje nas odbiorców postawą takiej bezsilnej zupełnie beksy. Pozostała "plejada gwiazd" jest na przyzwoitym poziomie, ale jest trochę schematyczna wpisując się gładko w pewne archetypy, aczkolwiek jest kilka momentów kiedy z niego wychodzą, więc nie są to przypadki beznadziejne. Trzeba też powiedzieć że te dziewczynki nie są osobami banalnymi. Mają jak na swój wiek skomplikowane osobowości i różnego rodzaju problemy, które wcale nie są płytkie do końca.

Od strony technicznej niestety ale animacja w MSMM wyraźnie momentami kuleje. I same wizerunki postaci wydają się jakby lekko niedopracowane w stosunku do tego co widziałem przykładowo w Fate/Zero. Możemy zauważyć momenty że bohaterka jakby krzywo w sposób mało anatomiczny stawia nogi, albo wykonuje dziwne ruchy głową czy ręką. Za to tym co przedstawia wybitny wręcz poziom jest muzyka. Ta jest dopieszczona do granic możliwości i tworzy niepowtarzalny nastrój. Prawdziwy artyzm w najlepszym wydaniu. Jest też pewna kwestia która znów stanowi  znów taki ambiwalentny argument tego anime. Mianowicie estetyka, która jest bardzo specyficzna, zwłaszcza w momentach walk. Oczywiście mamy do czynienia z sytuacjami gdzie mała dziewczynka ciska bronią trzy - metrową, która waży cztery razy więcej ona, ale w końcu są one magiczne. To co może się podobać albo razić to "wystrój" walk. Otóż toczą się one w scenerii, którą można określić jako taką psychodeliczną, pełną abstrakcyjnych obrazów, przy których Salvador Dali to amator. I takie postawienie sprawy przez autorów może im przysporzyć nowych odbiorców albo ich stracić zależy od gustu. Dla mnie było to interesujące, ale nie powiem żebym takich momentów wyczekiwał.

Dlaczego mielibyście ostatecznie poświęcić swój cenny czas na PMMM czy też MSMM ? Duża dawka czegoś nietypowego. W wielu momentach byłem zaskakiwany  kompletnie oryginalnym pomysłem, designem. Druga rzecz na pewno była to historia o wiele bardziej poważna, dramatyczna niż można się tego spodziewać po wyglądzie bohaterek i gatunku jako takim. Trzy wrażenia słuchowe są absolutnie genialne i stanowią niezaprzeczalny atut. Nie powiem żeby ta animacja strąciła z piedestału Fate/Zero ale na pewno nie żałuję że ją obejrzałem.

1 komentarz:

  1. Kazio, Darker than black czeka, nie zapomnij ;) i zeby tak o czarodziejkach z ksiezyca 1go marca?! :p

    OdpowiedzUsuń