poniedziałek, 25 stycznia 2016

Początki Ery Smoka

Mi samemu mi się spodobały moje recenzje gier, więc będę dalej próbował swych sił w tym temacie. W końcu ja mam tu władzę i jej bezwzględnie używam. Tak czy siak dziś kolejna rzecz z tak zwanej "stajni Bioware" i to jeden z jej nowszych jako tako produktów w porównaniu do poprzedniego KOTOR-a a mianowicie Dragon Age:Origins. Gra którą przeszedłem wzdłuż i wszerz. Od razu zaznaczę że mogę być trochę mało obiektywny bo kocham te universum, ale postaram się powstrzymać mój entuzjazm na wodzy. Przynajmniej w niektórych przypadkach.

Jak tu inaczej zacząć jak nie od początku czyli tworzenia postaci. Tutaj czeka na nas myk bo zdecydowano się na różne historie w zależności od wyboru pochodzenia i rasy naszego protagonisty. Ten fragment nie jest za długi i w którymś momencie i tak trafiamy na punkt wspólny, ale mimo wszystko zasługuje to na uwagę i jest ciekawym zabiegiem. Dla tych którzy mnie nie znają osobiście powiem że u mnie nie mogło być innego wyboru i postawiłem na elfkę miejską, klasa łotrzyk. Trzeba też zaznaczyć, że mamy naprawdę sporo opcji co do wyglądu, a jak ktoś nie chce się w to bawić, to ma gotowce.

Jak już dotrzemy do punktu zbornego dla wszystkich, to zaczyna się prawdziwa rozgrywka. Wędrujemy po różnych krainach i różnistych zamkach, i różnych obiektach w celu zdobycia wszelkiego rodzaju środków pomocnych w walce z ostatecznym złem (jak na porządne, epickie RPG przystało). Te miejsca które odwiedzimy są ciekawe i różnorodne, choć zwłaszcza wnętrza niektórych pomieszczeń mogły by być bogatsze w detale. Jak wędrujemy przykładowo po wieży magów, to ciężko się obyć bez wrażenia że mijamy bardzo podobne do siebie kwatery. Ale z drugiej strony pokoje w akademikach wyglądają tak samo(choć to akurat daleko idące uproszczenie, podejrzewam że studenckie życie i potrzeba ekspresji własnego ja wygra z każdym pokojem). Ale za to jak trafimy do lasu  Brelican, czy też do krasnoludów z Orzammaru, to tam nie będziecie się mogli doczekać dalszej wędrówki.

Jakże  jest to pełnokrwisty RPG to co musi się w nim znaleźć ? Towarzysze oczywiście i tym razem BioWare nie zawodzi. Co prawda nie jest to poziom KOTOR-a ale dalej mamy ludzi i nie tylko o których trudno będzie nam zapomnieć. Niezaprzeczalną perełką jest Morrigan, postać uwielbiana (zresztą słusznie) przez wielu i przez autora bloga włącznie. Jej dialogi są mistrzowskie i to nie tylko z bohaterem, ale wszystkie utarczki słowne z pozostałymi członkami drużyny też, aż z przyjemnością się śledzi. Na uwagę zasługuje także Alistar i jego próby dowcipkowania, czy też w moim przypadku Wynne i jej babciowanie, oraz Lelianna z jej pobożnością. Nawet trochę sztampowy Orghren potrafi kompletnie zmienić nastrój na pozytywny swoim jednym tekstem. Niestety Sten nie potrafi się przebić do tej plejady gwiazd, ani Zevran. A no i gra od Kanadyjczyków pozwala także na romanse, niektóre z nich nawet biseksualne. Większość z nich jest ciekawa i warto spróbować zdobyć czyjąś sympatię a nie tylko kompana z którym się niejedno przeżyło. Jest też wskaźnik aprobaty o którą warto zadbać u każdego, bo co mnie trochę zdziwiło, ale dodaje to dodatkowe statystyki dla danej postaci, i to taką która jest jej niezbędna. Każdy nasz dialog zmienia wartość tego indykatora. W razie jakby coś nam nie poszło na pomoc przychodzą nam prezenty, którymi możemy kogoś obdarować, niektóre z nich wywołają nawet specjalną reakcję.

Na potrzeby Dragon Age zostało napisane całe uniwersum z zasadami magii, rasami, krainami i tak dalej. Trzeba przyznać że jest tego masa, i jest co czytać jak ktoś lubi się w to zagłębiać (taki przykładowo ja). I jest to wszystko spójne, i nie ma przy tym jakichś potknięć. Podczas gry zbieramy wpisy do kodeksu, które właśnie zawierają wszelkiego rodzaju informacje, a także uzupełniają samouczek.  I myślę że warto to zrobić, bo to tylko wzbogaci nasze doświadczenie o masę dodatkowych smaczków.

A jak fabularnie i questowo stoi nasza Era Smoka ? Może zadanie główne jako takie nie jest specjalnie oryginalne i odkrywcze, ale poboczne niejednokrotnie was zaskoczą. Wędrówka do świata magii, spotkanie z duchem strażniczym, wilkołakami, a nawet swatanie to tylko niektóre rzeczy które was spotkają. Mogę tylko narzekać że zadania z tablicy, zwłaszcza dla magów są niestety schematyczne i zrobiłem je raczej z pewnego obowiązku niż przyjemności. Zresztą fabuła główna często wymaga że zanim dostaniesz to czego chcesz, ja muszę dostać coś czego ja chcę, a tego czegoś nie chce oddać ten Pan czy ta Pani, bez dostania czego chce i tak dalej. Dodatkowo klimat panujący jest dość mroczny i często i gęsto będziecie podejmować niełatwe decyzje fabularne.

Posuwając się dalej mamy grafikę, muzykę i całą resztę technicznych aspektów. Wizualnie gra się broni, modele postaci są naprawdę dobre, i tylko tradycyjny zarzut o tą słynną krew na stroju w obfitych ilościach nawet jak zabijemy szczura. Poza tym NPC i nie tylko cieszą oczy i nie rażą jakimiś niedociągnięciami. Efekty są dopracowane, i kula ognia robi wrażenie, tudzież wywoływanie masowej paniki, burzy błyskawic, i różne takie. Muzycznie z kolei ścieżka jest bardzo przyjemna i epicka w odpowiednich momentach, i nostalgiczna jak tego wymaga sytuacja. Mi się bardzo spodobał motyw główny witający nas w menu, i często w nim siedziałem aby tylko posłuchać tego kawałka, a zwłaszcza jego początku zaśpiewnego. Co do sztucznej inteligencji, to broni się ona zdecydowanie. Mamy do ustawienia masę opcji taktycznych, zwłaszcza jak zainwestujemy w to punkty, jak tam ustawimy co trzeba i jak chcemy to nie musimy sterować nikim innym jak naszym bohaterem, reszta postaci sobie zdecydowanie poradzi. Bez tego może być różnie, zwłaszcza w trudniejszych przypadkach, ale też nie powinno to stanowić problemu. A trzeba też zaznaczyć że Dragon Age nie ułatwia zadania i nawet na normalnym stopniu trudności potrafi zabić taktycznego klina. Gra obecnie też będzie działała wam płynnie i myślę że obecna wersja nie zostawiła jakiś bugów, które bym odnotował.

Rozwój towarzyszy i naszego protagonisty oferuje całkiem sporą liczbę opcji, ja swoim łotrzykiem miałem możliwość "pójścia" w pełnego tak zwanych buffów barda, stawiającego na szybkiego eliminację celów zabójcę,zaznajomionego ze zwierzętami łowcę oraz sprawnego szermierza. Talenty też mogłem inwestować w rozwój sztuki posługiwania się określonym rodzajem broni. W moim przypadku była to kombinacja assasyna, duelisty i dwóch sztuk krótkiej broni. Dodatkowo dochodzą nam umiejętności typu perswazja, trucizny, pułapki czy kradzież. Co ciekawe niektóre ze ścieżek rozwoju można odblokować podejmując określone decyzje w grze, inaczej pozostają one niedostępne. Ponownie więc mamy bogactwo wyboru, oczywiście mamy też tradycyjne statystyki nieco zmodyfikowane. Zamiast inteligencji czy mądrości mamy siłę woli i magię i tak dalej. Towarzysze często mają przypisaną określoną ścieżkę, ale możemy tez dać im drugą, z czego warto skorzystać.

Podsumowując Dragon Age wielką grą jest ostatecznie pomimo pewnych niedociągnięć, które jednak nie pozwalają mu osiągnąć pułapu gry wybitnej jaką przykładowo jest KOTOR. Jednak oferuje na tyle dużo że naprawdę warto w niego zainwestować i zwiedzić z drużyną Thedas i pokonać to zło które nawiedziło tą krainę. Zwłaszcza że jak na dzisiejsze standardy jest to wyjątkowo długa przygoda.






piątek, 22 stycznia 2016

Stara Republika po raz pierwszy

Dziś drugie podejście do recenzji gry. Dla wielu jest to klasyk klasyków można by powiedzieć. Jedna z najlepszych produkcji w historii oparta na jakże znanym nam wszystkim universum Gwiezdnych Wojen. Star Wars: Knights Of The Old Republic odcisnęło swoje piętno i pokazało że da się zrobić naprawdę znakomitą grę RPG w tym świecie. Co czyni je tak genialnym ? Rozłożę całość na czynniki pierwsze, tradycyjnie oceniając poszczególne elementy i mam nadzieję że sami zobaczycie.

Zacznijmy od najważniejszego punktu czyli fabuły. Nie ma co ukrywać jest absolutnie zasysająca, z paroma odrobinie słabszymi momentami w postaci planety Maanan, która jest najmniej interesująca z tego wszystkiego i się trochę dłuży, ale Kashyyk, Dantooine, Taris, Korriban i inne miejsca na pewno zapadną wam w pamięci pod względem tego co się tam działo i nie tylko. Jest sporo momentów które kompletnie was zaskoczą, zmiotą z nóg, wywołają wszelkiego rodzaju emocje. Scenarzyści wykonali niesamowitą pracę tutaj i należą im się brawa.

Druga rzecz absolutnie niezbędna aby uznać grę za wielkiego RPG to towarzysze. I mamy tu plejadę gwiazd która do dziś jest wspominana z paroma wyjątkami. Słabszym według mnie punktem jest Carth Onasi, którego historia jakoś specjalnie nie zrobiła na mnie wrażenia jak ją już poznałem. Podobne odczucia mam co do Mission Vao, chociaż ona ma trochę swoich momentów. Dla kontrastu bezapelacyjnie najlepiej napisaną postacią, do dziś wspominaną jako jeden z najjaśniejszych punktów Biowaru to Bastilla Shan. Jest na tyle barwna, ma genialne dialogi i wątki osobiste, że była ze mną wszędzie, gdzie tylko można było, i nie żałowałem tego wyboru. Drugim ulubieńcem publiczności i krytyków jest Jolee Bindo. Poznajemy go zdecydowanie za późno. Ten człowiek swoimi tekstami, podejściem do wielu spraw, też sprawił że był punktem obowiązkowym wielu wypraw. Kolejną osobowością jest dla mnie Juhani, przez wielu uważana za jedną z tych mniej ciekawych, ale mi mimo wszystko jakoś się spodobała. I rodzynka zostawiłem sobie na koniec, a mianowicie HK-47. Co prawda jawnie on staje po stronie tej ciemnej, ale jego komentarze,łatwa irytacja i proponowane rozwiązania sprawią że też będziecie chcieli go zabierać ze sobą ustawicznie. Mogę powiedzieć że KOTOR w kwestii towarzyszy naprawdę nie zawodzi i stanowi oni zdecydowanie jeden z jaśniejszych punktów produkcji.

Teraz kolejna ważna kwestia, a mianowicie rozwój naszego bohatera i nie tylko. Mamy tutaj dość rozbudowany system statystyk wraz z standardowym pakietem typu zręczność, mądrość, charyzma i tak dalej, poprzez umiejętności hakowania, czy też perswazji, skradania się i tak dalej. Do tego dochodzi jeszcze pakiet nazwijmy to bojowych rzeczy na co składa się strzał krytyczny, czy też uderzenie wielokrotne mieczem, a jak już dorobimy się Jedi w naszym składzie to jak oni nie mogliby się posługiwać mocą. Widzicie że jest w czym wybierać i każdy może rozwinąć się w różnych kierunkach. Problem jest tylko taki że dochodzą do tego wszystkiego rzuty obronne na wolę, reflex czy też szczęście i podrasowywania tego przedmiotami to nie czułem efektu zmian. Podobnie sprawa ma się z odpornościami na typy poszczególnych obrażeń.  Na początku oczywiście wybieramy klasę na postaci, ale ma to niewielkie znaczenie, bo możemy potem dodawać punkty gdzie chcemy.

Questy poboczne też trzymają grę na poziomie. Co prawda spotkamy tu wiele sztampy, typu mój mąż kochanek, chłopak zaginął gdy wyszedł z domu, zabij tego gościa bo on i tutaj wstaw :zabił moją rodzinę, ukradł chomika, zabrał skarby i tak dalej. Ale pomimo tego mamy też sporo rarytasów i skomplikowanych historii w postaci konfliktu rodzin na Tatooine, czy też powrotu do domu rodzinnego Zaalbara. Naprawdę nie zawiedziecie się jak rozwiążecie kilka problemów na danej planecie. Wystarczy że zagadacie do każdego kto nie jest oznaczony jako mieszkaniec, farmer, czy tym podobne. 

Przejdźmy do kwestii technicznych. Graficznie jest bardzo estetycznie, dokładnie bez jakiś wpadek większych. Nagminnie postacie wpadają w tekstury jakąś częścią ekwipunku bądź ciała. Mimika i ekspresja emocjonalna też jakoś nie powala, ale to drobnostki. Lokacje też trzymają pewien poziom. Taris czy Manaan prezentują się okazale i imponująco i bogato w szczegóły i plenery. Odstaje natomiast Kashyyk, przy pozostałych miejscówkach niestety wypada blado. Brakuje tego odczucia dzikości, bardziej obfitej roślinności. Rasy też wyglądają bardzo dobrze, nie można pomylić jednej z drugą. Mają one po kilka cech charakterystycznych. I raczej też nie spotkamy dwóch zupełnie identycznych Twilleków, Ithorian i tak dalej.

Idąc dalej mamy dźwięk. Gra w tym świecie nie może się obejść bez odgłosów, które każdy  prawdziwy fan rozpozna nawet śpiąc. Miesz świetlny brzmi zdecydowanie jak on, blastery podobnie, czy też statki. Tutaj KOTOR też trzyma poziom. Dubbing postaci jest absolutnie rewelacyjny. Jennifer Hale jako Bastilla oddaje emocje w pełni. Podobnie wiele innych aktorów podkładających głosy. Jedyną wadą tego wszystkiego są kwestie wypowiadane przez innych mieszkańców galaktyki niż ludzie a nie towarzyszących naszemu bohaterowi bezpośrednio. Szybko się można zorientować że to zapętlone w kółko te same zdania, czasem nawet odtwarzane w kółko w tej samej kolejności. Kiedy mamy do czynienia z dłuższą wypowiedzią potrafi to zirytować, albo podczas dłuższego przebywania na danej planecie. Jednocześnie autorzy się postarali aby każda z ras zamieszkujących daną planetę miała swój język i brzmi to wszystko bardzo różnorodnie i potrzeba trochę czasu zanim się to znudzi.

Jest jeden element zrealizowany niestety bardzo źle łagodnie mówiąc a mówię tu o AI. Towarzysze niestety często się gubią po drodze i trzeba się po nich wracać, często się rzucają na wroga na ślepo nawet przy ogromnie niekorzystnym stosunku sił, włażą na miny i tym podobne bez zastanowienia. Ignorują notorycznie polecenie zatrzymania się i robią to tylko na chwilę, po czym znowu wwalają się na coś bo nie miałeś czasu tego rozbroić, uruchomić sam.

Pomimo paru niedociągnięć śmiem twierdzić że Rycerze Starej Republiki to gra praktycznie idealna. Naprawdę historia z najwyżej półki, jeszcze lepsi towarzysze, solidny aspekt techniczny, szeroki wachlarz rozwoju postaci, niewiele więcej można wymagać. Polecam nie tylko fanom Star Wars, ale wszelkim graczom lubujących w RPG, i nie tylko ogólnie każdemu. Gra się postarzała, ale w bardzo szlachetny sposób mogący ciągle dać wiele godzin wspaniałej rozrywki.


poniedziałek, 18 stycznia 2016

Tak kończy bohater na wieki

Dziś kończymy wielką pierwszą trylogię Sandersona osadzoną w świecie Z Mgły Zrodzonego. Czytałem go trochę dłużej niż zamierzałem z różnych względów, ale gdy w końcu dotarłem do epilogu, nie jestem przekonany że jest tak różowo jak sobie to wyobrażałem. Liczyłem na tego autora mocno i chyba miałem trochę zbyt  rozdmuchane oczekiwania, które sam sobie napompowałem. Czy jestem rozczarowany ? Odrobinę na pewno, i jestem w ogóle zaskoczony że doświadczam tego uczucia w tym przypadku. Do tej pory miałem go za niezawodną maszynkę do produkowania dzieł wręcz wybitnych a tutaj no jest trochę inaczej, ale do rzeczy.

O dziwo rzeczą która mnie trochę irytuje jest chaos do którego nas autor kompletnie nie przyzwyczaił, normalnie by mnie to nie ruszyło bo w końcu kocham Eriksona miłością bezwarunkową, ale tutaj nie ma się wrażenia że " w tym szaleństwie jest metoda". Wręcz przeciwnie miałem trochę odczucie jakby autor miał wiele bardzo dobrych pomysłów na sceny(które rzeczywiście są niesamowite), ale musiał je skracać z jakiegoś bliżej nieznanego powodu, i w którymś momencie zaczął je masowo, i dodatkowo trochę jakby losowo wrzucać. Nie mam osobiście nic przeciwko dwu - stronowym rozdziałom, gdzie zmiana jest miejsca i bohaterów co taką odsłonę czasu, ale czuję się że to zupełnie nie pasuje do Sandersona i sam się trochę w tym zagubił. Taki szybki, wymuszony charakter powieści jej nie służy.

W książce są prowadzone jakby trzy oddzielne wątki, nowe rozdziały oznaczają zmianę wątku na któryś z tych trzech głównych i musimy znieść te ciągłe zmiany. Oczywiście przez to macie masę cliffhangerów po drodze, aby was zachęcić do czekania na kolejną partię tekstu o bohaterze co właśnie tam mierzy się z arcytrudną życiową sytuacją. Mnie weterana Martina już aż tak nie ruszało, ale chwyt ten zawsze działa. Na szczęście wątki te są prowadzone bardzo dobrze i wciągają, i są logiczne, tylko narzekam na te "przejścia" między nimi.

Starczy o fabule, przejdę do bohaterów.  Stara gwardia nie zawodzi, a niektórzy z nich jeszcze bardziej się rozwijają czy też zmieniają charakter, poznajemy także trochę nowych twarzy, którzy oczywiście są też interesującymi osobami, ale stanowią one dodatek. Wszystko się kręci wokół ludzi poznanych w pierwszej części. A ci dalej są kreacjami, których losy warto śledzić. Brakuje tylko tych dialogów, które zawsze brylowały między niektórymi postaciami, ale da się jakoś ten mankament przeżyć. I muszę też się przyznać że kryzys jednej z nich jaki przezywa, pomimo sporej partii tekstu niemu poświęconemu jakoś średnio mnie przekonuje mimo wszystko. Ale to może tylko moje marudzenie.

Stylowo nic ale to nic się nie zmienia. Tutaj Sanderson się broni na tym polu i dalej stoi to wszystko na niezawodnym poziomie pod tym względem. Nie mogę tu nic wytknąć, Autor dalej wie jak pisać, teraz tylko zgrzyta co pisać. Nie ma co też rozwlekać jakoś specjalnie tego akapitu, mógłbym właściwie skopiować to co napisałem wcześniej, może tym razem bez neologizmów.

Proszę Państwa mamy coś na co czekałem od początku. I to w skali jakiej się nie spodziewałem, a mianowicie opuszczamy znane nam wzdłuż i wszerz Luthandel i wędrujemy w szeroki świat i to w kilku kierunkach. Można powiedzieć nareszcie. Brawo autorze to wspaniały pomysł i winszuję Twej dociekliwości i pomysłowości że chcemy poznać jednak coś nowego niż to miasto nawet jeśli jest gorsze prestiżowo i generalnie mniej okazałe od stolicy Imperium. Pozostaje pytanie czy te nowości j spełniają swe zadanie ? Czy potrafią sobą zainteresować czytelnika ? Czy chętnie je zwiedzamy ? Uspokoję was tak, poznawałem je i byłem zaintrygowany  co znajdę za zakrętami. Szkoda tylko że dalej jest lekkie uczucie niedosytu, ale przynajmniej częściowo ta ciekawość została zaspokojona.

Oddzielny paragraf trzeba tez czuję poświęcić zakończeniu jakby nie patrzeć dość obszernego dzieła liczącego sobie łącznie bez mała około 2800 stron ? Jak ja widzę koniec tego wszystkiego ? Jest prawdziwie epicki, prawdziwie dramatyczny i bardzo zaskakujący. Wszystko znajduje swoje odpowiedzi, nie mamy żadnych pytań po zakończeniu, nawet kto pisał te wszystkie stawki między rozdziałami, które mnie zawsze intrygowały. Coś naprawdę dobrego Panie Sanderson, tutaj po raz kolejny wiesz jak kończy mężczyzna swoje dzieła, i wychodzisz z tego obronną ręką. Jeszcze większe plusy za to że każdy tom jest jakby oddzielną w pewnym sensie historią, a stanowi całość z pozostałymi. To naprawdę sztuka, która się tutaj udała.

Podsumowując, ten tom nie zasługuje może na peony chwały jak pozostałe, ale dalej trzyma wysoki dość poziom. Trudno tutaj ustrzec się lekkiego uczucia zawodu, że nie jest tak doskonale jak nas to tego pan Brandon przyzwyczaił, ale widać nikt nie piszę tylko znakomitych rzeczy. Nie oznacza to że ten tom jest katastrofą o nie, jak najbardziej zasługuje na uwagę i dalej Sanderson jest wysoko, ale mógł być jeszcze wyżej.

czwartek, 7 stycznia 2016

Przegląd

Dziś coś co niezbyt planowałem robić, także tą notką zaskakuje sam siebie w stopniu znaczącym, ale myślę że warto coś takiego zrobić. Oto przed Wami krótkie podsumowanie wydarzeń w których brałem udział w 2015 roku. Cały czas przymierzam się do tego aby napisać relację i ocenę każdego z nich a jest mam nadzieję w Waszym mniemaniu również w czym wybierać. Oto ta lista.

Na pierwszy ogień poszedł IEM 2015, Katowice 14-16 Marzec Spodek, Finały Światowe Ligi ESL w League of Legends, Counter Strike: Global Offensive oraz Starcraft II. Tutaj machina się rozkręciła. Coś niesamowitego.

Potem Pyrkon 2015 24-26 kwietnia Poznań Międzynarodowe Targi Poznańskie tutaj główną moją atrakcją  była cała gama autorów fantastycznych, Maskarada, i cała gama innych

Zaraz po nim Orange Video Festiwal Life Tube 2015 na Hali Torwar  16 Maja 2015, na to pojechałem dla kilku cosplayerek i niespodziewanie muzycznie.

Następnie Otwarte Mistrzostwa Polski w Mortal Kombat 30 Maja 2015 w klubie Loft 44 przy warszawskich Powązkach. Tutaj ponownie chwila cosplayu, trochę rozmów, i przekąsek.

Teraz wyjątkowo muzyczne wydarzenie Orange Warsaw Festiwal 12 czerwca 2015 - 14 czerwca na Torze Wyścigowym na Służewcu. Tu z kolei atrakcje główne to niektóre z zespołów, a które i jak wypadł dowiecie się z ewentualnej relacji.

Wracamy do fantastyki i tym razem Wrocławskie Dni Fantastyki 26 czerwca-28 czerwca 2015. Na to wygnało mnie nie wiem co sam do końca, jak ustalę to się tym podzielę.

Znowu zmieniamy typ imprezy  i idziemy na Opener Festiwal Gdynia 2015 od 1 lipca 2015- 4 lipca 2015. Niesamowite przeżycie pod wieloma względami. Poznałem masę świetnych artystów.

Po tym wszystkim chwile odetchnąłem żeby znowu się rzucić w wir wydarzeń i zaliczyć Woodstock Festival w Kostrzynie nad Odrą od 30 lipca 2015 do 1 sierpnia. Warto tu było wrócić i pewnie trafię tu niejeden jeszcze raz.

Wracamy do Poznania na Polcon 2015 na terenie Politechniki tamtejszej w dniach 20-23 sierpnia. Udało mi się zobaczyć jednego z najlepszych autorów jakiego kiedykolwiek czytałem Joe Abecrombiego, i to wystarczy aby uznać ten wypad za udany. 

Powrót do pasji i tym razem Copernicon 2015 Toruń i 18-20 września 2015. Bardzo sympatyczny event choć nie pozbawiony wad, ale zostały one wynagrodzone.

Lecimy dalej i mamy Imladris 9-11 października 2015 Kraków. Kameralny dość konwent, ale nie żałuje. Zobaczyłem jedno z najpiękniejszych miast naszego kraju i zrobiłem masę zdjęć.

Tydzień po tym miałem 16-18  października wycieczka po raz kolejny do poznania i PGA 2015. Cały dzień fotografowania cosplayi, rozmowy z wieloma osobami, oficjalna galeria zdjęć mego autorstwa na facebooku. Cudownie po prostu.

Nie zatrzymujemy się na długo i mamy tym razem 23-25 października 2015 Warsaw Games Week na terenie Warsaw Expo. Bardzo dobrze zorganizowany event z niewielkimi minusami. Więcej tradycyjnie w relacji.

I ostatni event tego roku czyli Nju Winter Games 2015 też Warszawa i też teren Expo. Tutaj jeśli chodzi o samo wydarzenie, oj cienko, ale cosplay bezapelacyjnie uratował go od zagłady. Odbyła się ona 5 grudnia 2015.

To całe moje podsumowanie tego co udało mi się zobaczyć w zeszłym roku. Jeśli chcecie obszerne relacje wystarczy że napiszecie komentarze, na facebooku,sms-a, telefon.maila, wszędzie gdzie chcecie na pewno odbiorę. To wszystko na dziś.