Dzisiaj, po zdecydowanie za
długiej przerwie wracam, mam nadzieję, w pełni sił do aktywności blogowej.
Oznacza to też ponowienie jednej z moich ulubionych form pisemnych, czyli
recenzji, i do mojego ulubionego medium przekazywania treści, czyli książki.
Tym razem będzie to pozycja z „Uczty Wyobraźni” wydawnictwa MAG, której tytuł
to „Tonąca dziewczyna” napisana przez Caitlin R. Kiernan. Seria ta to selekcja
fantastyki różnego rodzaju, która wybija się ponad przeciętność i dostarcza
szczególnych wrażeń. Jest to moja pierwsza książka z tego cyklu i muszę
przyznać, że całkowicie spełnia moje oczekiwania. Bardzo pozytywne zaskoczenie,
ale oczywiście nie pozbawione wad.
Całość dzieła jest napisana w
formie dziennika. Dziennika osoby niebanalnej, bo obciążonej chorobą psychiczną
jaką jest schizofrenia. Bohaterka- Imp ma wizje, których nie kontroluje w żaden
sposób. Dotyczą one przede wszystkim tytułowej „Tonącej Dziewczyny”, którą
zobaczyła na pewnym obrazie, a także jej zmarłej matki. Obserwujemy jej życie
codzienne, pełne niecodziennych zdarzeń.
Sama pracuje dla pewnej małej, lokalnej gazety, a dorabia jako malarka,
sprzedając od czasu do czasu swe obrazy. Jedynym, co ją odróżnia od tłumu jest jej
choroba. Nie mamy tu żadnego wybrańca, żadnej życiowej misji, wielkiego wroga
do pokonania. Jeśli musimy na siłę szukać antagonisty, to jest nim
schizofrenia.
Autorka opisuje przede wszystkim
swoje zmagania z chorobą, to jak próbuje ocenić, co jest prawdziwe, a co nie, z
różnym skutkiem. To też właściwie stanowi główną oś fabularną. Napisane jest to
na tyle znakomicie, że ma się wrażenie, iż mamy do czynienia z czyjąś
autobiografią, a nie całkowitą fikcją literacką. Doprawdy, na temat stylu mogę
pisać wiele i będą to same superlatywy. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń,
co do tego aspektu książki. Jest to na pewno jedna z najlepiej napisanych
rzeczy, jakie w życiu czytałem.
W książce występuje paru
bohaterów pobocznych, takich jak kochanka protagonistki albo jej terapeutka,
ale nie skupiają na sobie uwagi tak jak główna bohaterka. Co też nie oznacza,
że są kompletnie bez znaczenia. Zdecydowanie mają wpływ na to jak ona
postępuje. Nie ma tu plejady ciekawych postaci, nie ma za wielkiego wyboru
dodatkowych osobowości, na co duży wpływ ma to, że cała akcja dzieje się gdzieś
w małym miasteczku Stanów Zjednoczonych, w najmniejszym stanie tego kraju,
czyli Rhode Island. Oczywiście nie jest to jedyne miejsce akcji, pojawia się
jeszcze pewien most, czy też las, ale nie są to wyróżniające się lokacje.
Ciężko przyczepić się do czegoś
konkretnego w „Tonącej dziewczynie”.
Wszystko jest na swoim miejscu. Może przeszkadzać ta przeciętność
wszystkiego, ale jest to bardziej powieść obyczajowa, z braku lepszego
określenia, niż cokolwiek innego z interesującą główną bohaterką. Może brakuje
też intrygujących bohaterów pobocznych, a nawet jeśli są jakieś szczególne
postacie, to Imp poświęca im zdecydowanie za mało czasu.
Jedynym elementem fantastycznym w
powieści są te wizje, które można łatwo wytłumaczyć. Ogólnie, to jest to bardzo
przyjemna i intrygująca powieść, którą polecam wszystkim bez jakichkolwiek wyjątków.
Niestety, nie jest to obszerna pozycja, ale nie jesteśmy w stanie nic na to
poradzić. Coś takiej jakości powinno być dłuższe, a tak kończy się zdecydowanie
za szybko. Ledwo dotarliśmy do głównego dania, a już je nam zabierają. Czasem
jednak tak jest i trzeba się z tym pogodzić, zwłaszcza że stanowi to zamkniętą
całość z konkretnym zakończeniem. Oby więcej takich powieści.