wtorek, 3 września 2019

Zbrodnia idealna w bardzo dobrym wydaniu.

          Dziś opiszę wrażenia z filmu „Słaby Punkt”. Jest to dramat sądowy, dziejący się we współczesnych czasach. Żona głównego bohatera (Anthony Hopkins) zdradza go z policjantem, a oszukany mąż z zimną krwią morduje ją, niespecjalnie ukrywając ten fakt. Do tego wszystkiego podpisuje przyznanie się do winy. Sprawa wydaje się zamknięta, sprawca zostaje ujęty, sprawiedliwość triumfuje. Nic bardziej mylnego. Rolę prokuratora przyjmuje młody, ambitny absolwent szkoły prawniczej, pracujący obecnie na rzecz państwa w biurze prokuratorów (Ryan Gosling), któremu marzy się kariera w prywatnych biurach, gdzie są konkretne pieniądze i status w środowisku. Ta sprawa ma mu otworzyć drzwi. Czy mu to się powiedzie dowiemy się z właściwej fabuły widowiska.

        Nie mogę zacząć inaczej jak od dwóch największych zalet „Słabego Punktu”. Jedną z nich jest kapitalne aktorstwo ze strony obu protagonistów i antagonistów jednocześnie. Anthony grający geniusza zbrodni posługuje się głównie intonacją głosu i oszczędnymi gestami, co wywołuje niesamowite napięcie za każdym razem, jak pojawia się na scenie. Czuć w tym wszystkim inteligencję i plan, który jest znany tylko jemu. Z drugiej strony mamy Ryana, który mocno przeżywa wszystko to, co go dotyczy. Są to gwałtowne gesty, emocjonalny ton wypowiedzi, ,czyli zupełny kontrast do wspomnianej przed chwilą postaci. Te style ekspresji pasują do charakterów obu panów, co znacząco zwiększa ich wiarygodność. Do aktorskiej śmietanki dochodzi jeszcze Rosamund Pike, która odgrywa rolę przełożonej naszego ambitnego urzędnika. Tutaj zimne wyrachowanie, kalkulacja, ale także zainteresowanie nieplatoniczne jest widoczne jak na dłoni. Aktorka również dołącza do grona tych, którzy w pełni pokazują swe umiejętności w tej produkcji.

        Drugą niewątpliwą zaletą tego dramatu jest umiejętne budowanie napięcia i idealne tempo. Wszystkie spokojniejsze momenty przerywane są nagłym zwrotem akcji, które trwają na tyle długo, aby utrzymać widza zainteresowanego. Nie ma tu miejsca na nudę. Pomaga też w tym wszystkim montaż oraz zdjęcia same w sobie. Wszystko jest zgrane ze sobą i technicznie nienaganne. Muzyka też potrafi zbudować lub rozładować scenę, w zależności od potrzeb. Te aspekty filmu to czyste mistrzostwo, istna perfekcja.

       Odbiorców, dla których ważna jest scenografia czy kostiumy, ta produkcja może srodze zawieść. Jedynym wyjątkowym elementem w tym wszystkim są „maszyny kulkowe” zaprojektowane przez geniusza. Na swój sposób prezentują się one naprawdę pięknie. Ich konstrukcja jest niebanalna, co przyciąga wzrok widza. Poza tym, mamy tu standardową salę sądową, zwykły szpital, czy biuro prawnicze. Jeśli chodzi o kostiumy, to są to tylko garnitury czy lekarskie kitle.

        Przechodząc do wad filmu, szczerze przyznaję, że nie mogę za wiele wytknąć. Nie ma właściwie nic, co by mnie w oczywisty sposób raziło. Wszystko jest na swoim miejscu i porządnie zrobione, więc po co narzekać. Gorąco polecam „Słaby Punkt” wszystkim tym, którzy lubią pokazy aktorstwa i solidną porcję dramatu ze zbrodnią i procesem w tle.