Lata 30 ubiegłego wieku i
do tego fikcyjna aglomeracja miejska ze sporą populacją. Tutaj swe życie
wiedzie Thomas Angelo. Widzimy go jak wchodzi do miejskiej knajpy i siada
naprzeciwko policyjnego detektywa, aby opowiedzieć swą historię. Tak zaczyna
się jedna z najbardziej znanych gier komputerowych w historii, wydana w końcówce
sierpnia 2002 roku.
Ta gra to Mafia: City of Lost Heaven. Jak
można wywnioskować po tytule, produkcja przedstawia życie w mafii widziane z
perspektywy protagonisty. Wszystkie zadania w grze to retrospekcja wydarzeń
opowiadanych przez Thomasa. Kampania fabularna to zdecydowanie najważniejsza
atrakcja produktu. Od razu trzeba zaznaczyć, że jest to rzecz dopieszczona do
granic możliwości. Cały rozwój historii jest wiarygodny i logiczny, i doprawdy
ciężko się w nim dopatrzeć dziur. Zadania zlecone przez Dona Salieri (wyraźnie
inspirowany Donem Corleone Marlona Brando) są zróżnicowane, dynamiczne i
zapadają w pamięć. Nasze zadania to morderstwa, kradzieże, włamania,
wymuszenia, i innego typu działania, związane z życiem gangstera. Im dalej w
las, tym mamy do dyspozycji silniejsze narzędzia perswazji (dubeltówki,
snajperka i tak dalej), ale też rośnie poziom skomplikowania tego, co musimy
zrobić.
Ze względu na jakość całości,
chce się oglądać te wszystkie cutscenki wypełnione pełnokrwistymi postaciami z
wyraźnym charakterem. Każda z nich jest interesująca i warta naszej uwagi. Prym
wiodą jednak postacie ściśle związane z głównym bohaterem, jak Paulie (oczywiste
nawiązanie do kreacji Joe Pesci z "Chłopców z Ferajny") czy Frank-
prawa ręka naszego szefa. Są one wzięte niekiedy "żywcem" z
najlepszych filmów o tej tematyce, ale jak powiedział Pablo Picasso: „Dobrzy
artyści kopiują, najlepsi kradną” i nie odbieram tego jako wady. Jakość
dubbingu też (głos Franka czy Dona to mistrzostwo świata) stoi na wysokim
poziomie.
Wszystkie nasze przygody
realizujemy na terenie miasta, które zostało podzielone na trzy główne
dzielnice połączone mostami. W ramach tych dzielnic mamy też podział na główne
narodowości zamieszkujące dany teren, co widać po stylu zabudowań czy
dekoracjach. Jest dzielnica chińska, włoska itd. Czasami mamy okazję wyjazdu na
pobliskie tereny podmiejskie, jak chociażby w przypadku słynnego wyścigu, który
spędził sen z powiek niejednemu (na szczęście w późniejszych wersjach gry można
było zmniejszyć poziom jego trudności). Naprawdę jest co zwiedzać i oglądać,
gdyż teren jest spory. Samo miasto to też świetnie pokazany klimat tamtego
okresu. Dużo małych sklepów wzdłuż ulic, mieszkańcy ubrani zgodnie z panującą
wtedy modą i tak dalej. Naprawdę mamy wrażenie takiej wirtualnej wycieczki
historycznej. Oczywiście gra wyraźnie odbiega od dzisiejszych standardów graficznych
(przykładowo: tylko niewielka ilość budynków ma wnętrza). Ale nie przeszkadza
to w immersji, stanowi tylko taką rysę na idealnym obrazie. Wszystko to
obserwujemy z perspektywy osoby trzeciej, czy to siadając za kółkiem, czy
poruszając się pieszo.
Po samym mieście
poruszamy się najczęściej automobilem. Do naszej dyspozycji oddano sporą ilość
modeli, które są wiernym odwzorowaniem tego, co się pojawiało w rozwijającym
się wtedy przemyśle samochodowym. Nie
mamy tu zawrotnych prędkości czy aerodynamicznych kształtów pojazdu. Do tego
wszystkiego wygląd tych wehikułów jest dopracowany, a przez to ładny.
Kolejnym atutem jest
bardzo klimatyczna muzyka, wpasowująca się w atmosferę całości. Mamy tu
instrumenty znane z jazzu, który wtedy triumfowały. Usłyszymy dużo pianina,
saksofonu, klarnetu, skrzypiec, w zależności od potrzeb. Słucha się tego z
ogromną przyjemnością. Odgłosy broni czy dźwięki aut też są dobrze
zrealizowane. Polecam, zwłaszcza głos
klaksonu.
Cała ta autentyczność
świata jest też potęgowana przez jego realizm. Jeśli przejedziemy na czerwonym
świetle, a w pobliżu będzie policja, trzeba będzie zapłacić mandat. Jeśli
zaczniemy uciekać albo, co gorsza, strzelać do funkcjonariuszy jest szansa na
rozpętanie piekła, z którym o wiele trudniej jest sobie poradzić niż w grach z
serii GTA. Złapanie oznacza też koniec gry. Ucieczka przed stróżami prawa,
zwłaszcza w kampanii, to nie lada wyzwanie.
Kończąc aspekty
techniczne, sterowanie jest wygodne i intuicyjne. Żadna czynność nie przynosi
problemu. Czynności wykonywane przez postać zajmują odpowiednio dużo czasu. Na
przykład, aby uciec z miejsca zdarzenia samochodem, Tommy musi wpierw pogmerać
przy zamku, otworzyć drzwi i jeszcze odpalić silnik. Podobnie z przeładowaniem
broni, które wymaga naładowania nabojami bębenka albo włożenia magazynku. To
wszystko trwa i przez to może się wydawać, że jest toporne i nieresponsywne,
ale ja odbieram to jako kolejny krok ku realizmowi.
Dotychczas właściwie
tylko chwalę produkt Bohemii Software, a co z jego wadami? Czymś, co uznałbym
za wadę jest kontrowersyjnie rzadki system zapisu gry. Zapisuje się ona
automatycznie co kolejne etapy danej misji, najczęściej zaraz po przerywniku
filmowym, w trakcie czy między zadaniami. Niekiedy te etapy są naprawdę długie
i wymagają jednej strzelaniny po drugiej czy dłuższego przemieszczania się z
miejsca na miejsce. Nie mamy opcji swobodnego zapisu, więc jesteśmy zdani
całkowicie na zamysł twórców. Niestety, często oznacza to kilkukrotną podróż z
miejsca startowego do docelowego, zamiast powtórnej próby już na miejscu.
Mafię widzę jako dzieło
praktycznie idealne. Widać ogromny wysiłek autorów, aby jak najwierniej
odwzorować realia lat 30 i to na każdym kroku. Mamy odpowiednią muzykę,
samochody, modę i tak dalej. Do tego wszystkiego dojrzała, przemyślana fabuła,
wciągająca po same uszy. Technicznie też nie ma na co narzekać, a można się co
najwyżej czepiać. Nie widzę przeciwwskazań, aby nie sięgnąć po tę produkcję. Ma
wszystko to, co dobra gra mieć powinna.
Muszę zaznaczyć, że tytuł
jest tylko dla dorosłych. Seks nie jest tu tabu, a przemoc to element na
porządku dziennym i jest ona przedstawiona całkiem realistycznie (jak na tamte
czasy).