środa, 28 listopada 2018

Widzę martwych ludzi….

Dzisiaj, po zdecydowanie za długiej przerwie wracam, mam nadzieję, w pełni sił do aktywności blogowej. Oznacza to też ponowienie jednej z moich ulubionych form pisemnych, czyli recenzji, i do mojego ulubionego medium przekazywania treści, czyli książki. Tym razem będzie to pozycja z „Uczty Wyobraźni” wydawnictwa MAG, której tytuł to „Tonąca dziewczyna” napisana przez Caitlin R. Kiernan. Seria ta to selekcja fantastyki różnego rodzaju, która wybija się ponad przeciętność i dostarcza szczególnych wrażeń. Jest to moja pierwsza książka z tego cyklu i muszę przyznać, że całkowicie spełnia moje oczekiwania. Bardzo pozytywne zaskoczenie, ale oczywiście nie pozbawione wad.

Całość dzieła jest napisana w formie dziennika. Dziennika osoby niebanalnej, bo obciążonej chorobą psychiczną jaką jest schizofrenia. Bohaterka- Imp ma wizje, których nie kontroluje w żaden sposób. Dotyczą one przede wszystkim tytułowej „Tonącej Dziewczyny”, którą zobaczyła na pewnym obrazie, a także jej zmarłej matki. Obserwujemy jej życie codzienne, pełne niecodziennych zdarzeń.  Sama pracuje dla pewnej małej, lokalnej gazety, a dorabia jako malarka, sprzedając od czasu do czasu swe obrazy.  Jedynym, co ją odróżnia od tłumu jest jej choroba. Nie mamy tu żadnego wybrańca, żadnej życiowej misji, wielkiego wroga do pokonania. Jeśli musimy na siłę szukać antagonisty, to jest nim schizofrenia.

Autorka opisuje przede wszystkim swoje zmagania z chorobą, to jak próbuje ocenić, co jest prawdziwe, a co nie, z różnym skutkiem. To też właściwie stanowi główną oś fabularną. Napisane jest to na tyle znakomicie, że ma się wrażenie, iż mamy do czynienia z czyjąś autobiografią, a nie całkowitą fikcją literacką. Doprawdy, na temat stylu mogę pisać wiele i będą to same superlatywy. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, co do tego aspektu książki. Jest to na pewno jedna z najlepiej napisanych rzeczy, jakie w życiu czytałem.

W książce występuje paru bohaterów pobocznych, takich jak kochanka protagonistki albo jej terapeutka, ale nie skupiają na sobie uwagi tak jak główna bohaterka. Co też nie oznacza, że są kompletnie bez znaczenia. Zdecydowanie mają wpływ na to jak ona postępuje. Nie ma tu plejady ciekawych postaci, nie ma za wielkiego wyboru dodatkowych osobowości, na co duży wpływ ma to, że cała akcja dzieje się gdzieś w małym miasteczku Stanów Zjednoczonych, w najmniejszym stanie tego kraju, czyli Rhode Island. Oczywiście nie jest to jedyne miejsce akcji, pojawia się jeszcze pewien most, czy też las, ale nie są to wyróżniające się lokacje.

Ciężko przyczepić się do czegoś konkretnego w „Tonącej dziewczynie”.  Wszystko jest na swoim miejscu. Może przeszkadzać ta przeciętność wszystkiego, ale jest to bardziej powieść obyczajowa, z braku lepszego określenia, niż cokolwiek innego z interesującą główną bohaterką. Może brakuje też intrygujących bohaterów pobocznych, a nawet jeśli są jakieś szczególne postacie, to Imp poświęca im zdecydowanie za mało czasu.

Jedynym elementem fantastycznym w powieści są te wizje, które można łatwo wytłumaczyć. Ogólnie, to jest to bardzo przyjemna i intrygująca powieść, którą polecam wszystkim bez jakichkolwiek wyjątków. Niestety, nie jest to obszerna pozycja, ale nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić. Coś takiej jakości powinno być dłuższe, a tak kończy się zdecydowanie za szybko. Ledwo dotarliśmy do głównego dania, a już je nam zabierają. Czasem jednak tak jest i trzeba się z tym pogodzić, zwłaszcza że stanowi to zamkniętą całość z konkretnym zakończeniem. Oby więcej takich powieści.