czwartek, 25 czerwca 2015

Poezja, powiedzmy że ambitniej

Ja -  produkuje, piszę, mówię,
skaczę. pracuję, śpię, leżakuję
myślę,jem,piję, patrzę,widzę,
słyszę,słucham,dotykam,czuję,
oglądam,chodzę, proponuję,
rozwiązuję, ubieram, przebieram, rezygnuję,
dokonuję, czytam, rozmawiam, konserwuję,
krytykuję, dyskutuję, przewiduję

Robię to wszystko i o wiele więcej aby żyć,
Robię to wszystko i o wiele więcej aby być

A wszystko to jedna wielka rzyć. 



wtorek, 23 czerwca 2015

Energetyczny funk ?

Kocham ten utwór. Jest to Kav Verhouzer  -  It's all good. Powiem wam, że powodem do tego uczucia jest jego jakiś taki magnetyzm i energia, której nie da się opisać. To po prostu trzeba poczuć. Te bębny, i ten vocal czarnoskórego faceta, a potem kobieta, ta gitarka brzdękająca sobie, i dająca pewien nazwijmy to beat. Coś cudownego. Te klaskanie. Nie mam słów, jak strasznie tryskający wręcz pozytywną energią jest to utwór. No nie mogłem go przesłuchać, i pozostać ani razu obojętnym. Gęba sama się uśmiecha, nawet jeśli nie chce. Potem to pianino.  Musicie sami tego doświadczyć. Ja to mogę tylko wychwalać bez końca. Jedyną wadą tego kawałka jest złe outro, ale szybko się o tym zapomina. Proszę oto dla was  https://www.youtube.com/watch?v=3qw56KjISCk. Gorąco polecam na jakiejś złe dni, humory jakby tego nie nazwał.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Hipsterski dubstep jednego utworu

Dziś bardzo nietypowo. Prawdopodobnie jedna z najkrótszych notek jakie utworzę. Ale co mi tam, to mój blog, moje włości, moje ziemie i ja tu rządzę więc mogę sobie jak najbardziej pozwolić na taki kaprys. Chcę wam przedstawić jeden jedyny utwór którego gatunek macie w tytule więc, jeśli ktoś ma jakiejś wyobrażenie co to może być, i mu się już nie spodoba, to może sobie już w tym momencie darować dalszą część tej notki. Otóż zwracam uwagę na ten kawałek dlatego że jest to coś bardzo nietypowego, coś co mi się z miejsca spodobało, i wylądowało na mojej liście wszech czasów, którą część z was zapewne zna. Tak czy siak mowa o Arkashia - Pandemonium(tak teraz wszystko jasne prawda ?). Nie bójcie się uratuje was od mordęgi szukania - https://www.youtube.com/watch?v=bw_GhedOX70. Obrazek naprawdę zapowiada to czego możecie się spodziewać. Na początku może się to wydawać bezładem dźwięków , chaos wysokich tonów, potem jednak ukazuje się w tym jakiś porządek. Są momenty wyciszenia, ale też takie że te instrumenty nie dają odpocząć, i w moim przypadku działa to tak że wcale ich nie ściszam, a chce żeby to trwało jak najdłużej, i jak najgłośniej. Utwór ma też bardzo dobre tempo, i kończy się w dobrym momencie. Jest on od początku do końca zrealizowany według pewnego planu, i się go trzyma. Widać pewien pomysł, i ma on się prawo podobać. Wielu z was zapewne odrzuci, ale mam nadzieję, że  część z was pozna coś naprawdę nowego, i wartościowego ze świata muzyki.


czwartek, 11 czerwca 2015

Na początku był chaos, potem nic z niego nie powstało.

Dziś tradycyjnie recenzja. Bierzemy się nie za byle kogo, a za mojego osobistego Boga fantastyki Stevena Eriksona i jego Ogrody Księżyca. Od razu powiem to na wstępie samym lepszej książki, a potem cyklu w życiu nie czytałem, i ta pozycja myślę jest niezagrożona na bardzo długi okres czasu. Nie wyobrażam sobie czegoś, co mogłoby to przebić. Ten parę zdań może właściwie robić za całą recenzję, ale mam nadzieję że jesteście ciekawi dlaczego przedstawiam taki stan rzeczy.

Powód numer jeden to wizja. Erikson ma kopalnie pomysłów, i sypie z niej cały czas. Są rzeczy, których nigdzie indziej nie ma i to w masowych ilościach. Oryginalność jest u niego prawie na każdej stronie powieści. Ciężko nawet opisać co się tam właściwie znajduje. Idea tej książki to bombardowanie czytelnika zdarzeniami, bohaterami, i historią świata. Wszystko to wbrew pozorom ma sens, i jest spójne. Ja czytając byłem zachwycony jak wiele treści i rozwiązań zawiera ta pozycja. Ostrzegam nie jest to lekka lektura, zmusza do nieustannej uwagi, i pamiętania wszystkiego co się do tej pory przeczytało. Każdy szczegół ma tam znaczenie. Często się okazuje że ten szczegół potem urasta do rangi głównego wydarzenia, a my z racji tego że go pominęliśmy, nie mamy pojęcia jak rozwija się w tym momencie fabuła. Jest to dobry przykład tego że czasem do książek fantasy mogą się przydać notatki.

Powód numer dwa bohaterowie. Jest ich niezliczona masa już w pierwszym tomie. Są rozsiani po całym kontynencie, i latają po całej jego mapie. Są różnych ras wyznań, płci. I najważniejsze nie sposób ich pomylić. Nie wiem jak Erikson to zrobił przy takiej liczbie istot jakie tam występują, ale dokonał tego. Postacie są różnorodne, mniej lub bardziej wyraźne, ale da się ich konkretnie kojarzyć bez większego wysiłku. Prawdziwy majstersztyk jak dla mnie. Można tylko gratulować Kanadyjczykowi niezłego osiągnięcia.

Powód numer trzy fabuła. To jest coś absolutnie kosmicznego. Przez to że te pomysły są co chwila realizowane na kartach powieści, panuje w niej niesamowity chaos. Dzieje się tam wszystko, i często na raz, w różnych stronach miejsca akcji utworu. Nadaje jej to pewien specyficzny klimat. Nie ma tu za wiele miejsca na logikę czy rozważania filozoficzne większego kalibru. Każda ugrupowanie w konflikcie działa na własną rękę, walcząc o jak najlepszą pozycję dla siebie. Nie ma elementów stałych, wszystko się nieustannie zmienia, i to nakręca fabułę. Jesteśmy non - stop zaskakiwani tym co się dzieje w książce. Niczego nie da się tam przewidzieć. A co najważniejsze jak to zebrać do kupy i rozpisać, układa się to w sensowną całość. Erikson udowadnia że wie jak pisać długie i interesujące powieści i ma na to pewną charakterystyczną dla siebie metodę.

Jeśli chodzi o styl jest on dość surowy, opisy są dość barwne, ale mimo wszystko ma się wrażenie ciężkości atmosfery panującej w tytule. Daleko mu do jakichś sielankowych wizji. Nie jest on też przesadnie brutalny. Kanadyjczyk nie rozpisuje się zbytnio, ani nie sypie zbędnymi szczegółami. Każde zdanie w książce wydaje się mieć swój cel i znaczenie. Grubość książki świadczy tylko o tym, jak wiele rzeczy istotnych ona zawiera.

Teraz trochę po narzekamy i pokażemy dlaczego Ogrody Księżyca nie są lekką lekturą. Jest ona obfita w treść i pisana małym drukiem(przynajmniej moje wydanie). Pierwsze sto, dwieście stron to może być dla niektórych prawdziwa katorga. Masa zdarzeń, bohaterów, miejsc, to może przytłoczyć, i kompletnie zgubić czytelnika na starcie. Ale gwarantuje, że jak wam że jak wytrzymacie tą nawałnicę, odsłoni się przed wami prawdziwie bogaty świat, w który wsiąkniecie bez reszty. Po drugie tempo zdarzeń. Jest ono bardzo zróżnicowane, i możecie być pewni że jak coś na chwilę zwolni, w innym miejscu będzie się dziać sto rzeczy na minutę. I ta zmiana może być ze strony na stronę. Nie wszystkim to odpowiada, i trzeba się do tego przyzwyczaić. To sprawia że Erikson nie jest aż tak popularny, i jest dość niszowym autorem.

Podsumowując Ogrody Księżyca, nie są dla każdego. Są one dla tych którzy chcą spróbować czegoś ambitniejszego, czegoś z rozmachem, i bardzo oryginalnym światem. Będziecie się przy niej męczyć, będziecie płakać, ale przynajmniej część z was będzie wracać po więcej. Trzeba się do nich przyzwyczaić, i poukładać sobie treść podczas czytania, ale całokształt powieści w nadmiarze to wynagradza. Ja zakochałem się bez reszty.