poniedziałek, 8 lutego 2016

Gral na horyzoncie, siedem wielkich rodów japońskich na froncie.

Niedawno wbrew sobie w pewnym sensie(Ci co mnie osobiście znają wiedzą jakie mam podejście do tematyki "bajek ze wschodu") postanowiłem dać się przekonać do anime zwanego Fate/Zero. Już teraz mogę powiedzieć z pełną świadomością że wszelkiego rodzaju powszechnie znane serie typu Dragon Ball, Naruto, Bleache, i inne szmery bajery mogą się schować.

Zacznijmy od tego co stanowi o niesamowitej sile przebicia tej produkcji czyli nie o jej historii opartej na niezbyt skomplikowanym schemacie wszechpotężnego artefaktu magicznego, ale za to o przebogatych perturbacjach po drodze do niego. Naprawdę historia jest strasznie wciągająca, dojrzała jak wino wieloletnie, soczysta jak pomarańcza, epicka jak Apokalipsa według świętego Jana. Więcej takich historii w innych mediach proszę ja was.

Jaki jest koncept ? Gdzieś w rejonie Fujima w Japonii pojawia się Święty Gral zdolny spełnić jedno życzenie dla tego kto wygra o niego wojnę przy użyciu przywoływanych "heroicznych duchów". Mają go szansę zdobyć Ci, którzy zostali przez niego wybrani, i mają relikt do odprawienia rytuału przywołania. Te spirytualne istoty to awatary postaci historycznych, tudzież mitologicznych reprezentujących siedem "klas postaci". Są to: Jeździec, Szermierz, Łucznik, Berserker, Włócznik, Mag, oraz Asasyn.  Wybrańcy Grala mają do swej dyspozycji trzy czary kontroli, które są ostatecznym narzędziem narzucenia swej woli danemu duchowi.

Niewątpliwym atutem tej serii jest interpretacja twórców dotycząca wybranych przez nich postaci. Jak zobaczyłem w akcji, i rozpoznałem niektóre z nich to potem aż się cieszyłem jak się pojawiały na ekranie, i mogłem zobaczyć ich reakcje i dialogi. Trzeba przyznać że czuć charakter,osobowość ich wszystkich i łatwo jest uwierzyć że tak dana osoba  mogłaby się zachowywać, w danej sytuacji. Dużą część frajdy jest też w tym żeby odkryć źródło inspiracji, a w niektórych przypadkach jest to naprawdę trudne. Mi się udało określić pięć z siedmiu postaci co uważam za rewelacyjny wynik.

Oprócz tego oczywiście nie może się obyć bez efektowności a tej jak to u Japończyków na pewno na nie zabraknie. Momentami oczywiście jest jej za wiele i zwykłe muśnięcie się ostrzy potrafi wywołać większe trzęsienie niż te towarzyszące uskokowi w San Andreas, ale są to na szczęście sytuacje naprawdę sporadyczne. Ogólnie macie popis różnych iluminacji,wybuchów, magii i innych takich, i na pewno nie można zarzucić nudy.

To co jeszcze trzeba powiedzieć o Fate/Zero to duża doza starć na tle moralnym, filozoficznym, koncepcji władzy, ideologicznym. Scena dyskusji trzech królów to absolutne mistrzostwo, czy inne w późniejszych momentach serii, o których nie mogę powiedzieć aby nie zdradzić fabuły. Często do nich wracam, aby odświeżyć sobie te różne podejścia do tak wielu spraw, jakie porusza ta seria. Spokojnie nad niektórymi dialogami można by pisać wielostronicowe eseje i to bez ostatecznego rozstrzygnięcia danego dylematu.

Przejdźmy do bohaterów. Powiedziałem wam co nieco o duchach także powiem tym razem o tych którzy teoretycznie przynajmniej mają nad nimi władzę. Jest to niesamowita plejada osobowości, która ma równie różnorodne motywy do sięgnięcia, (albo i nie sięgania w jednym przypadku) po Grala.  Obserwowanie poczynań magów jest równie fascynujące a w niektórych momentach nawet i lepsze niż starć słownych i fizycznych awatarów.  Co prawda niektórzy wywołują skrajne emocje w tym obrzydzenie w moim przypadku, ale o te odczucia przede wszystkim chodzi. Zwłaszcza dwie postacie wybijają się na pierwszy plan Kotomine Kirei i Emiya Kiritsugu. Temu drugiemu kibicowałem od samego początku, a potem nie wiedziałem już co myśleć po tym jak to się zakończyło.

Dalej dźwięk stoi na naprawdę wysokim poziomie. Efekty pasują do tego co się dzieje na ekranie, dialogi są świetnie zdubbingowane, a muzyka emocjonalna we właściwy sposób. Tutaj nie mogę się przyczepić właściwie do niczego.

Kreskę jest mi ciężko oceniać, bo nie mam za wielkiej skali porównawczej, w związku z tym ciężko jest mi się wypowiadać, ale nie widziałem błędów, zgrzytów, wszystko jest estetyczne, wyraźne i czytelne wiec czego chcieć więcej.

A teraz to co mnie irytuje, ale jeśli będę chciał doświadczać więcej anime to będę musiał się przyzwyczaić. Przede wszystkim macki, jest kilka scen zaledwie z ich udziałem, ale jak się pojawiają to jest ich prawdziwe zatrzęsienie. Czy naprawdę mag nie może mieć innej mocy jak przyzywanie tego cholerstwa ? Naprawdę to jest trochę monotematyczne. Przydałoby się coś innego w repertuarze, element zaskoczenia, cokolwiek. Nie - wciskamy to badziewie wszędzie gdzie się da. A i jeszcze robaki, które są tak ohydne, i w takiej ilości że trzeba to zagryźć po obejrzeniu odcinka tortem weselnym aby zabić tą żółć, która się pojawiła w gardle na skutek oglądania tych scen. Ale trzeba zaznaczyć - ten ostatni wspomniany motyw jest przekonywujący i oryginalny.

Druga rzecz o mniejszym znaczeniu to przesadna teatralność niektórych scen. Hiperbolizując sytuację w celu wyjaśnienia o co mi chodzi śpieszę z przykładem. Załóżmy że postać robi kanapkę na śniadanie. W normalnej zachodniej koncepcji nie robi się z tego dylematu, czy jakiejś szczególnej sceny a u Japończyków potrafi to być sprawa życia i śmierci. Z niezwykłym pietyzmem nasz bohater będzie rozsmarowywał masło na kromce, jednocześnie snując filozoficzne myśli godne epikurejczyków w starożytnej Grecji.  Nie to żeby taka sytuacja nie była możliwa, tylko że tutaj jest ich nadmiar i to drażni.

Ostatnim elementem jest pojawienie się słodkiej dziewczynki. Na szczęście jest ona ostrożnie dawkowana, i nie powoduje epilepsji swoją nazwijmy to kolokwialnie postawą życiową, która w przypadku takich młodzików wręcz się z nich wylewa.  I tylko jej wygląd sugeruje że mogłaby należeć do moe(sprawdźcie co to oznacza).

Aby zakończyć ten jakże długi wywód, powiem że jeśli jesteście w stanie przełknąć to jakże gorzką pigułkę że tak jest to anime, tak estetyka japońska i tak są te ..... macki to doświadczycie czegoś niesamowitego, co będzie w waszej pamięci na długo. Amen.






1 komentarz:

  1. Hoho Kazio zabrał się za anime :d całkiem niezłe obeznanie jak na amatora ;)
    Co do samej serii i anime ogólnie: tak wszędzie są macki :P ale w nastepnej serii (uwaga spoiler!!!) Mag będzie posiadał zupełnie inne umiejętności niż tylko przyzwanie macek ;)
    A ogólnie estetyka japońska jest bardzo fajna imho. Tylko te piszczące gówniary niech się nie pojawiają i będzie super :) a propos Rin, to na szczęście chyba dość szybko urośnie :D
    Jakoś brakuje mi w tym tekście Twojego zachwytu nad Szermierzem. Nie mogę zatem napisać jaka to kobieta bez charyzmy, wieczna męczenniczka i beznadziejna przywódczyni ;p Z resztą podobnie podsumowali ją Macedończyk i Gilgamesh ;) aaa i na deser piękne zachowanie mistrza Szermierza, ale, żeby nie spoilować nie powiem jakie, dodam tylko, że byłem w niebo wzięty jak kazał jej to zrobić :D
    Podsumowując mój chaotyczny komentarz, Fate/zero jest to godny polecenia tytuł, wciągnie was do samego końca, aczkolwiek nie obejdzie się bez poirytowania w pewnych momentach. Nie ma niestety idealnych serii :P
    mocne 8/10,
    plusy za muzykę, kreskę, oprawę graficzną, ciekawą historię, świetnie skomponowane postacie i odwołania do historii :)
    minusy za sztuczne przedłużanie w niektórych momentach, irytujące czasem starcia i jak to Kazio opisał robienie z igły widły ;P

    OdpowiedzUsuń