środa, 14 grudnia 2016

Dziś w opowieściach z Officjum: Kariera młodego Inkwizytora Madderina.

Dzisiejsza recenzja będzie dalej dotyczyła naszego najbardziej znanego przedstawiciela znakomitej instytucji Inkwizycji wykreowanego przez Pana Jacka Piekarę. Tym razem jest są to dwa dłuższe opowiadania zwane mini powieściami. Jedna z nich to ‘Dziewczyny Rzeźnika’ a drugie tytułowe „Wieże do Nieba”. Muszę powiedzieć że poziom trzymają aczkolwiek nierówny, pierwsze wyraźnie odstaje od drugiego.

W pierwszym mamy wyraźną atmosferę śledztwa. Mordimmer angażuje się mocno w odnalezienie seryjnego mordercy. Ofiary, oraz sposób w jaki zostają zabite sugeruje silnie pewien znany przypadek z historii. Inspiracja jest oczywista, ale to nie przeszkadza, gdyż jest to motyw wykorzystywany niejednokrotnie i nasz autor nie jest tu wyjątkiem. Fabuła rozwija się w niezłym tempie, i przez długi czas udaje się jej zachować aurę tajemniczości. Dopiero pod koniec tradycyjnie wszystko się wyjaśnia i jest to bardzo sensowne wytłumaczenie, trzymające się kupy.

Do tego wszystkiego mamy naprawdę irytującego mentora naszego uniżonego sługi. Jest on kompletnie bezużyteczny i tylko chcemy się go pozbyć, bo blokuje drogę rozwoju dla protagonisty. Nie jest to jednak tak do bólu schematyczna postać jak się wydaje.  Jest też kilka innych oczywiście postaci pobocznych, jak chociażby Hrabina, która też jest warta wzmianki, bo ma parę asów w rękawie, czy chociażby  pewien malarz, który ma swoje przebłyski, ale ogólnie nie jest zbytnio intrygujący.

Miejsce akcji też gdzieś przelatuje obok nas, ale nie ma czemu się dziwić, czy ktoś patrzy na otoczenie w którym się znajduje gdy mu wkładają stopę w hiszpańskie trzewiki, albo robią coś podobnie przyjemnego ? Tylko w paru miejscach lokacja ma znaczenie i wtedy autor rzeczywiście się przykłada do jej opisu, jak chociażby atelier wspomnianego wyżej artysty. Podobnie ma się rzecz w przypadku „Wież do nieba” tutaj z kolei pojawia się pewna winiarnia czy też piwnica. Ale fabuła też w dużej mierze specjalnych miejsc do rozwoju nie wymaga.

Stylistycznie można powiedzieć mamy to co cały ten cykl sobą reprezentuje czyli monologi autora całej tej narracji i mówienie o klerze, kobietach, swej skromności, i cały pozostały repertuar też tu jest obecny. Oba opowiadania napisane są podobnie więc ten paragraf ponownie zostawię wspólny. Ten element recenzji jest niezmienny od "Płomienia I Krzyża". Jego ocena pozostaje więc ta sama i nie ma się co tu specjalnie rozpisywać na ten temat.

A co mamy w drugim tekście ? Jest intryga związana z konkurencją architektów rywalizujących ze sobą, gdzie istnieje podejrzenie że jeden z nich posługuje się czarną magią aby przyśpieszyć swoje wysiłki. Muszę przyznać w dużej mierze nie czułem tej mini – powieści. Cała ta historia niespecjalnie mnie wciągnęła.  Jest oczywiście kilka naprawdę dobrych scen, ale to dalej mnie nie przekonuje. Gdyby nie postać pewnego inkwizytora który się później pojawia spisałbym je zupełnie na straty. Jej wprowadzenie daje drugi oddech i szanse. I Piekara skwapliwie z tej szansy skorzystał. 

O jednej z postaci już wspomniałem, ale oczywiście nie jest ona jedyna. Pojawia się ich trochę przez całą treść, ale nie wbijają się na pewno na dłużej w pamięć. Przynajmniej nie w moim przypadku. Ale Toffler nadrabia za nich wszystkich z nawiązką. Chciałbym aby to nie była jego pierwsza i ostatnia obecność.  Jeszcze można wspomnieć o jednym z żołnierzy pomagającym Inkwizytorowi. Wykazuje się on od czasu myśleniem i dobrymi ripostami. 

Zakończenie historii także trochę rozczarowuje, gdyż nawiązuje w pewien sposób do tego co czytaliśmy parędziesiąt stron wcześniej i chciałoby się czegoś jednak czegoś trochę bardziej odkrywczego.Nie ma tu jakiegoś specjalnego zaskoczenia, wydaje się być to wszystko odtwórcze i na tym jednak traci poziom opowiadania.

Jak więc sprawa ostatecznie się miewa z wartością tego tomu cyklu ? Odpowiedź nie jest tak do końca jednoznaczna w tym przypadku. "Dziewczyny Rzeźnika" prezentują się zdecydowanie lepiej pod każdym właściwie względem. „Wieże do nieba” tylko rozczarowują i pomimo wszelkich prób nie mogą się przebić. Jeśli te czterdzieści złociszy za jeden naprawdę dobry tekst, a drugi przeciętny to dla was za dużo to możecie sobie odpuścić. Z drugiej strony jeśli jesteście fanami cyklu to tego tomu i tak sobie nie odpuścicie. Ja osobiście lekko żałuje, bo mogło być trochę lepiej, ale zawsze każdemu zdarza się lekki spadek formy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz