wtorek, 6 grudnia 2016

Genesis najsłynniejszego Inkwizytora polskiej fantastyki.

Po tomach opowiadań, które jak się okazało ostatecznie są końcowymi opowiadającymi historię przedstawiciela znakomitej instytucji jaką jest Święte Officjum Jacek Piekara serwuje nam lekką odskocznię od żywej potęgi jaką jest Mordimer Madderdin i przedstawia jego początki gdzie jest tylko małym podrostkiem.

„Płomień i krzyż. Tom 1” jest właśnie niczym innym jak czterema krótkimi historiami o zróżnicowanej długości, które przekazują nam wiedzę jak zaczynał nasz bohater. Skąd on się właściwie wziął, a wraz z nim jego pomocnicy i jak to się w ogóle stało że oddał swoje życie takiemu a nie innemu celowi, czyli oczyszczania ziem cesarskich z herezji wszelkiego rodzaju. I jak wiemy okazuje się w tym zadaniu niesłychanie skuteczny.

Trzeba przyznać czyta się to wszystko niezmiernie ciekawie. Jak sobie nasz przyszły Młot na Czarownice poradzi, bez dostępu do żadnych środków w walce z demonami, zmuszony do tego aby polegać całkowicie na swoim nauczycielu, którym jest notabene Artur Lowofell. Jego postać ma niewątpliwy wpływ na to kim się stanie nasz protagonista. Także zdarzenia, których doświadcza w pierwszych latach swego kształcenia mają znaczenie. Poznajemy również osoby które znamy z kolejnych opowiadań jak Kostuch, czy też (co jest swego rodzaju ciekawostką) matkę Mordimmera.

Jeśli chodzi o fabułę tych opowiadań to nie odbiega to zbytnio od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni, zmienia się tylko perspektywa. Nie oznacza to też że Piekara poszedł po najmniejszej linii oporu i skopiował schematy z poprzednich tomów, o  nie. Już piękna Katarzyna okazuje się być nietuzinkową historią o pięknej niewiaście, potem w kolejnych opowiadaniach poznajemy stopniowo  mentora młodego jeszcze naiwnego bohatera. Widzimy jego przemianę w bystrego obserwatora i gorliwego Inkwizytora. To wszystko sprawia że cykl jako całość zyskuje na spójności a starzy wyjadacze cieszą się że dostają kilka dodatkowych smaczków.

Stylistycznie jest to do czego nas autor przyzwyczaił przez przebieg całej sagi. Czyli w żaden sposób nie upiększa nam obrazów, które obserwujemy oczami bohatera. Mamy tu tortury, krew, brutalność i to dość skrajną, ale także sporo ironii, ciętych ripost, i cynizmu oraz pogardy do niektórych. Wszystko to do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Przyznam się że cała ta mieszanka, jest jednym z powodów dla których uwielbiam tą sagę. Te wszystkie kąśliwe uwagi, ta cała surowość klimatu, a także te zapewnienia o gorliwości w stosunku do pełnionej misji Mordimmera - to są rzeczy, których nie da się podrobić i stanowią pewną jakość.

Cała rzecz dzieje się w świecie opartym o średniowieczną Europę i pojawiają się miasta z naszego świata. Klimat też nie odbiega od tego co sami sobie wyobrażamy o tych czasach jeśli myślimy stereotypowo. Oczywiście różnicą jest to że jest to uniwersum ściśle kontrolowane, przynajmniej w większości przypadków przez Instytucję Officjum. Ono jest w gruncie rzeczy najwyższą władzą w Cesarstwie i ma prawo każdego wziąć pod ostrze sprawiedliwości, i zmusić do zeznań, torturować i zakwestionować jego żarliwość bycia chrześcijaninem. A i ważny szczegół tutaj Chrystus zszedł z krzyża i mieczem wraz z apostołami nawracał niewiernych. I cała ta otoczka jest właściwie takim polem do manewru dla naszego bohatera.

Bohaterowie poboczni zyskują kolosalnie na znaczeniu. Właściwie ma się wrażenie momentami że jest to zbiór opowiadań stworzony przede wszystkim dla nich. Na szczęście stanowią oni bardzo ciekawą plejadę charakterów, zwłaszcza że większość z nich spotkamy jeszcze potem. Dlatego cieszy mnie fakt że maja tyle miejsca do rozwoju i te miejsce skwapliwie wykorzystują. Co do naszego protagonisty to jest on mimo wszelkich zapewnień próżny, arogancki, pełen cynizmu, ale za to piekielnie inteligentny, lojalny sprawie, przenikliwy, bystry, i jest playboyem. Powiedzcie mi jak tu go nie kochać ? Jak dla mnie bardzo interesujący miks cech.

Podsumowując jeśli znacie już Piekarę i jego najbardziej znane dzieła  to nie widzę przeszkód aby tego nie czytać. A jeśli to dla was rozpoczęcie przygody z sagą, to jeśli nie odtrąca was brutalność, przedmiotowe  traktowanie kobiet momentami, ciągły właściwie cynizm, sporo monologów, i wyraźnie negatywny stosunek do kleru i także same założenia religii złamanego krzyża, to możecie śmiało sięgać po tą książkę, gdyż stanowi dobrze napisaną historię ze złotymi maksymami głównego bohatera. I o dziwo mimo tego ponurego klimatu wywoła wiele uśmiechu na waszych twarzach, ale też może się wkraść obrzydzenie wywołane niektórymi scenami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz