wtorek, 6 października 2015

Co tam Panie słychać na froncie ? A nic Muzułmanie dalej trzymają naszą twierdzę...

Dziś przedostatnia dostępna rzecz dostępna od Pana Bretta a mianowicie druga część Wojny w Blasku Dnia. Dzieję się sporo i sporo dobrego w tym wszystkim się dzieję, czyli ogólnie jest dobrze.
Powiem że ta część bardziej porywa jeszcze jak pierwsza. Praktycznie ją połknąłem. Brytyjczyk nie wraca na szczyty ale trochę się rehabilituje. Na pewno jest w formie.

Fabuła pędzi jak szalona. I na dodatek skupia się wokół dwóch głównych protagonistów tym razem i paru mniej znaczących, ale ciekawych postaciach dlatego jest co czytać, i "dla kogo czytać". Pędzimy przez wydarzenia bez większych refleksji, nie ma rzeczy skomplikowanych, jakiś wybitnych intryg, polityki zagmatwanej, zdrad, spisków i tak dalej. Tutaj kręci się wszystko wokół demonów, run i religii. Dlatego wygląda to  na lekkie  łatwe i przy tym bardzo przyjemne, i takie rzeczywiście jest. Nie trzeba robić żadnych notatek. Wszystko to sprawia że nie jest to pozycja ambitna, ale też do takiej nawet nie aspiruje pomimo zapowiedzi i porównań na tyłach okładek.

Niestety największy mankament, czyli brak rozwoju jako takiego na tle stylistycznym czy świata przedstawionego zostaje. Teraz chyba nawet nie ma prób rozszerzenia, czy też wprowadzenia żadnych innowacji. Po prostu macie fabułę i cieszcie się. No Panie Brett do annału wiekopomnych autorów Pan w ten sposób nie wejdzie. Ale też nie musi. Może rzeczywiście za dużo wymagam, za wiele oczekuję od tej pozycji.

Bohaterowie ciągle się rozwijają to widać, i to cieszy bardzo. Wydarzenia wymuszają na nich ciągłe decyzje na tle moralnym, i nie tylko. Widać także ich konsekwencje w psychice postaci, także punktuje nam tutaj autor tym że dba o to aby to wszystko było uzasadnione i zgodne z tokiem rozumowania, i aktualnym punktem widzenia, i sytuacją w jakiej się znajduje dana persona. Wszystko to jak się mówi gra i buczy. Nie zauważyłem jakichś większych zgrzytów, a przynajmniej nie gryzły mnie one na tyle żeby przeszkadzało mi to w lekturze.

Podsumowując Brett daje nam dalszy ciąg dokładnie tego samego na tym samym praktycznie poziomie. Nie ma tu żadnych rewelacji. Może fabuła wydaje się jakby lepsza. Jest to pozycja obowiązkowa dla tych co cykl się spodobał na pewno. Tych co by oczekiwali czegoś więcej zapraszam na półki z innymi autorami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz