czwartek, 14 maja 2015

Utopia i Armageddon w jednym.

Dziś postanowiłem podejść do notki trochę inaczej. Zerwałem z tradycją recenzji wyraźnie jak za chwilę się przekonacie.

Obudziłem się z pewną myślą i ta myśl rozwinęła się w wizję, która nie dała mi spokoju na resztę dnia. Naturalnym pytaniem zdaje się o treść tego przywidzenia i oto ono.

Swego czasu dużo mówiło się o możliwości kolonizacji Marsa. Teraz jest grupa ochotników w jedną stronę, którzy będą próbować się tam osiedlić i przeżyć w tamtejszych warunkach. Załóżmy na potrzeby wizji że im się udało i powstała jakaś prymitywna osada i tak dalej. I teraz rządy różnych państw postanowiły że wyślą elitę swego naukowego przede wszystkim społeczeństwa, aby jak najbardziej stymulować rozwój osady. Aby jak najszybciej zrekultywować ziemię tak, aby się nadała pod uprawy i siew późniejszy itd itd. Pojechała tam śmietanka z wielu narodów, kultur, religii, płci(teraz jak wiemy jest ich wiele nie tylko dwie). Wyobraźcie sobie teraz że koloniści zostali odcięci od łączności z Ziemią na skutek  powiedzmy nasilenia promieniowania kosmicznego.

I teraz zaczyna się właściwa część wizji. Co się dzieje z Ziemią bez elit społecznych i geniuszy ? Co się dzieje z kolonistami. Czy obie strony rzucają się do przywrócenia łączności ? Czy próbują sobie radzić same ?

Popatrzmy wpierw na elity. Przykładowo jest ich tysiąc, równomiernie  jeśli chodzi o płeć biologiczną. Jakie społeczeństwo by oni utworzyli ? Stworzyli by jedno Państwo ? Czy próbowali odtworzyć to co znają z Ziemi ? Stworzyli by nowy ustrój jeśli tak to jaki ? Lepszy niż demokracja ? Stworzyli by kasty monarchii, i innych ustrojów w zależności od preferencji ? Może utworzyli by wspólne forum gdzie każdy specjalista miałby głos i próbowali rozwiązywać problemy wspólnie, zakładając że łączność jest zerwana permanentnie. Byłyby tam pieniądze, podatki, waluta ? Wprowadziliby eugenikę i próbowali mieszać specjalistów tak aby utworzyć maksymalnie idealne pokolenie ? Aby cały czas powiększać potencjał intelektualny ? Czy opieraliby się tak, jak w przybliżeniu jest teraz, na emocjach i instynkcie przede wszystkim, jeśli chodzi o związki ? Powstały by szkoły ? Czy królowałby system nauczania w domu skoro sami byliby specjalistami ? Religijnie podejrzewam nic by się nie zmieniło. Dalej by wyznawali to co znają z Ziemi. Pytanie jest czy chcieli by konstruować świątynie. Zakładam że byłoby to zadanie drugorzędne. Wpierw musieliby rozmnożyć zwierzęta, zasiać rośliny, założyć stawy,  stworzyć coś na kształt szpitala i cmentarza.

A co z Ziemią ? Upadek ? Degeneracja ? Anarchia ? Bez przywódców, bez elit. Rządy głupoty ? Niszczenie ziemi ? Brak rozwoju aż do kompletnego wyczerpania zasobów ziemskich. Anihilacja cywilizacji. Chaos nad którym nikt ani nic nie próbuje zapanować bo nie ma wymaganych kompetencji ani inteligencji. Powrót do kamienia łupanego ? Jak zapowiedział Einstein mówiąc o 4 wojnie światowej. A może jednak to wszystko by się jakoś ostało, znalazłby się ktoś odważny, tylko kto ? I czy w ogóle by tego nowego przywódcę respektowano ?

Wiem że to wszystko jest bardzo uproszczone i nie można tak po prostu zapakować całej inteligencji tego świata do jednej wielkiej rakiety i wysłać na marsa, ale sama wizja czegoś takiego z punktu widzenia nazwijmy to futurystycznego mnie wciągnęła.

Byłoby mi bardzo miło abyście podzielili się własnymi wizjami tego co byście widzieli w takim rozwoju wydarzeń. Piszcie w komentarzach, czy gdziekolwiek wam pasuje.

Koniec i bomba, kto czytał ten trąba cytując klasyka.




1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis, rzeczywiście dobry materiał do przemyśleń.

    Istotne pytanie: czy ten tysiąc wybitnych ludzi to byłoby po równo z każdego państwa na świecie (czyli przypadałoby ok. 5 ludzi z każdego państwa), czy proporcjonalnie do liczby ludności (wtedy najwięcej byłoby Chińczyków, Hindusów, Amerykanów, Indonezyjczyków, a prawdopodobnie zabrakłoby miejsca np. dla Islandczyków)? A może byliby przydzieleni jeszcze inaczej? Od odpowiedzi na to pytanie zależą odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące kolonii na Marsie, jakie postawiłeś.

    Jeśli chodzi o Ziemię, to myślę że nic by się nie zmieniło albo bardzo niewiele. Np. w Polsce – czy umiałbyś wskazać jednoznacznie 5 najwybitniejszych postaci nauki (i ewentualnie kultury i innych dziedzin, bo nie napisałeś jasno czy chodzi tylko o naukowców, czy nie tylko)? Czy ogół narodu w ogóle by zauważył brak tych 5 geniuszy? Być może stracilibyśmy szansę na jakieś wielkie odkrycie, którego mógłby dokonać ktoś z tych 1000 ludzi, ale przecież nawet byśmy o tym nie wiedzieli i jakoś żyli nadal bez tego odkrycia. Przywódców tym bardziej by nie zabrakło, nie sądzę by jakikolwiek premier czy prezydent czy monarcha zechciał porzucić swoje stanowisko i lecieć na Marsa. A nawet gdyby, to przecież wybrano by ich następców.

    Może gdyby poleciało nie tysiąc, a np. milion osób to nastałby dla Ziemi czas zastoju intelektualnego. Ale nawet wtedy niekoniecznie – nadal przecież funkcjonowałyby szkoły i uniwersytety, więc z czasem pewnie nadrobiono by straty.

    OdpowiedzUsuń